szarości
Ciepło umyka przez nieszczelne
drzwi. Umyka dźwięk i tupot małych stóp. Kruszę się, próbuję nawiązać kontakt.
Zamiast tego ląduję na cudzej ścianie jak obiekt drwin, jako coś mniej godnego.
Nie pojmuję hipokryzji przykrytej cienką warstwą uśmiechu. Ten uśmiech jest
pozbawiony szacunku. Ma stworzyć więź, tylko dla
nielicznych widocznie obleczoną w nienawiść. I choć chciałabym móc przez chwilę
być kimś innym, nosić za długi płaszcz i kapelusz, trwać w bezruchu bez obaw o
przemijanie, jestem tu ‒ nie spełniam oczekiwań i chowam się w szarości.
Niedotlenieniu. Niedoświetleniu. W nie dającym się uciszyć szumie.
Ludzie bardzo często ignorancję i zwykły brak wychowania kamuflują takim śmiechem za plecami. Najlepiej jest dalej robić swoje :) uśmiechy posyłam :*
OdpowiedzUsuńCzasami chciałabym aby "robienie swojego" było przy tym wszystkim odrobinę prostsze. A tu z tyłu głowy szumi i niesie się echo. Dziękuję
Usuń