anna musiał / 1:50
1:50
język reflektora rozlewa się po przeciwległej ścianie;
nie pytam o punkt widzenia, przeciągam linię ciemności
bliżej łóżka. niech wpełznie pod pościel, dotknie mnie
i zwilży, przechwyci w locie pikującym do snu.
nasze okna od dawna się nie domykają,
ciąg powietrza zasysa mnie, zabiera na drugą stronę
przezroczystej materii. tam świat z opowieści na
dobranoc,
twarze osłonięte przed spojrzeniami i ty,
która wyszłaś ze mnie rozpychając się maleńkimi
odnóżami.
przypominasz teraz kobietę; twoje usta nabrzmiałe
kolorem
pęcznieją od kwaśnych soków.
prowadzisz mnie za rękę
i tylko moje stopy maleją z każdym krokiem;
jeszcze jeden i wybaczę ci nawet samotność.
obce imię.
z t. Pandemonium (Eperons-Ostrogi, Kraków 2015)
(...)
OdpowiedzUsuńnasze okna od dawna się nie domykają,
ciąg powietrza zasysa mnie, zabiera na drugą stronę
przezroczystej materii.
Dzisiaj czuję. Przy/W Twoim wierszu. Niedomykalność lewej strony mojej duszy.
❤
Niedomykalność. Bardzo lubię to słowo, zjawisko nieco mniej. Wieczne przeciągi, ciągłe skojarzenia i niedopowiedzenia. Napisałam kiedyś o tym.
UsuńPozdrawiam, odczuwam.